cdn
2009-05-22 08:44:37 UTC
PAŃSTWO A PAMIĘĆ OFIAR
Nieupamiętnione ofiary zbrodni wołyńsko-małopolskiej
Konferencja zorganizowana przez Rzecznika Praw Obywatelskich
Program konferencji: „Państwo a Pamięć Ofiar – Nieupamiętnione
Ofiary Zbrodni Wołyńsko-Małopolskiej”
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428096310.pdf
"Martwi nie mogą wołać o sprawiedliwość, obowiązkiem
żywych jest czynić to za nich. Mam na myśli obowiązki nie
tylko moralne, ale i obowiązki naszego państwa, jego
naczelnych instytucji i specjalnie do tego powołanych
urzędów."
Trwały pokój między Polską a Ukrainą może być budowany
jedynie "w oparciu o historyczną prawdę, potępienie sprawców
zbrodni i oddanie czci ich ofiarom".
"Nic nie usprawiedliwia mordowania ludności cywilnej, nie
usprawiedliwia tego żadna idea i żadna intencja, nawet jeśli
inicjatorzy zbrodni uważali, że kierował nimi ważny cel, jakim
jest wolność i niepodległość narodowa".
Rzecznik Praw Obywatelskich - Janusz Kochanowski
//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Dziadowskie państwo polskie
Urzędnicy państwowi zbojkotowali odbywającą się pod patronatem
Rzecznika Praw Obywatelskich sesję poświęconą ludobójstwu
dokonanemu na polskich (ale także żydowskich, ukraińskich i czeskich)
mieszkańcach Wołynia przez ukraińskich nacjonalistów z OUN/UPA
i organizacji ich wspierających, a także przez ukraińskich SS-manów
z dywizji "Galizien".
Przedstawiciel MSZ odwołał swą obecność w przeddzień spotkania,
kilka godzin później odmówił uzgodnionego wcześniej wystąpienia
odpowiedzialny za państwową ochronę pamięci o walce i męczeństwa
narodu Andrzej Przewoźnik, który mówić miał o problemach związanych
z upamiętnieniem zbrodni i jej ofiar.
Nie wiem, jakie podano oficjalne powody (a co to ma za znaczenie?),
na dziennikarskiej giełdzie szybko pojawiła się informacja, że siłą
sprawczą był ambasador Ukrainy w Warszawie, który wykonał kilka
telefonów z groźbą, że jeśli w obecności wysokich urzędników
państwowych będzie się w Warszawie mówić o zbrodniach ukraińskiego
nacjonalizmu, to on się obrazi.
Wierzę, że tak było - pamiętam, jak w rocznicę zbrodni samo pojawienie
się tegoż samego ambasadora w Sejmie wystarczyło, by marszałek
lękliwie schował pod sukno zgłoszony przez część posłów projekt
upamiętniającej ofiary rzezi rezolucji.
To nie jest skandal. Skandal byłby wtedy, gdyby w taki sposób szarogęsił
się w Warszawie ambasador ruski, niemiecki albo amerykański. To byłby
skandal, bo w skandalu jest jeszcze jakiś sens, nawet jeśli to sens
oburzający. Wiadomo, że jesteśmy cieniasami, a wymienione kraje to
mocarstwa, więc pozwalamy im się kopać w tyłek w imię polityki realnej
("Tutaj można zrobić / historyczny przytyk / że co drugi volksdeutsch / był
real-politik", jak śpiewał Kelus).
Ale kiedy dajemy się ustawiać ambasadorowi państwa miotającemu się
na krawędzi istnienia, reprezentantowi opcji skrajnie nacjonalistycznej,
przez miażdżącą większość narodu ukraińskiego odrzucanej, i wysłannikowi
promującego nacjonalistyczną tradycję prezydenta, którego, wedle
najnowszych sondaży popiera 2 (słownie: dwa!) procent ukraińskich
wyborców - to sam nie wiem, jak to nazwać. To jakaś parodia, nonsens,
paranoja. Ponure żarty, żałosne kpiny. Przyrodzona padalcowatość i
służalczość naszej postkomunistycznej klasy politycznej, łącząca totalny
zanik godności z odruchem korzenia się przed obcymi, zyskała tu wymiar
surrealistyczny.
Ba! My przecież Rosji, mocarstwu wprawdzie tylko regionalnemu,
ale jednak mocarstwu, regularnie się za sprawą prezydenta stawiamy
(w gębie, oczywiście, bo to wszak jedyne, co umiemy). I za sprawą tegoż
samego prezydenta (nie tylko jego, ale w dużym stopniu) dopuszczamy
się podłości, jaką jest współudział państwa w zakłamywaniu, a co najmniej
zamilczaniu jednej z najokrutniejszych zbrodni II wojny światowej, w której
ofiarą obłąkańczej, bliskiej nazizmowi ideologii OUN padło około stu tysięcy
naszych rodaków.
To wszystko do tego stopnia nie ma sensu, że tłumaczyć się daje tylko na
sposób medyczny. Otóż polska elita polityczna, i to w równym stopniu jej
część platformerska jak i pisowska, postkomunistyczna i michnikowa,
słowem, prawie cała - zapadła na schorzenie, które czas pewien temu
pozwoliłem sobie nazwać "juszczenkozą".
Schorzenie to objawia się obsesyjnym popieraniem prezydenta Juszczenki
w przekonaniu, że jest on jedynym gwarantem demokracji na Ukrainie.
Popieraniu tym bardziej obsesyjnym i uporczywym, im bardziej Juszczenko
zdradza swych "pomarańczowych" wyborców i ideały, które głosił, i im
bardziej się uzależnia od skrajnie radykalnych partyjek pogrobowców
SS-Galizien i UPA. Jednym z efektów tej epidemii juszczenkozy jest,
że gdy niby "pomarańczowy", a w istocie od dawna już brunatny Juszczenko
stawia pomniki zbrodniarzom, to przedstawiciele państwa polskiego
ochoczo w tym mu pomagają, wierząc, że przez recydywę faszyzmu
wiedzie droga do zdemokratyzowania Ukrainy i ciągnięcie jej do Europy.
To skutek najbardziej oburzający, bolesny, ale i tak, jako przynależny do
sfery symboli, w sumie nie najbardziej zgubny w skutkach. Z punktu widzenia
polityki najgorsze jest to, że - podobnie zresztą jak w wypadku Litwy, choć
tam skala problemu jest daleko mniejsza - ugłaskiwanie nacjonalistów
poprzez entuzjastyczne popieranie ich antypolskich szaleństw dało ten
skutek, iż ukraińscy politycy uważają, że poparcie Polski należy im się
jak przysłowiowemu psu buda, że jest niezmienne, a skoro tak, to nie
trzeba się z Polską liczyć zupełnie i niczym jej za to poparcie płacić.
Plują więc na nas z piątego pietra i wręcz się z głupich Lachów śmieją.
Kibice tej żałosnej "real-politik" nie przestają przekonywać, że ustępowanie
przed coraz bardziej rozzuchwalonym ukraińskim nacjonalizmem to wymóg
geopolityczny, ale co niby tym ustępowaniem udało się załatwić, nikt nie
umie powiedzieć. Bo nie załatwiono niczego. Tchórzostwo nikomu nie
imponuje, niczego nie załatwia, tylko rozzuchwala.
Powtórzę - boli mnie, gdy Polska płaszczy się przed wielkimi tego świata.
Ale gdy płaszczy się przed żałosnym bankrutem i jego rzezimieszkami,
to już jest więcej niż ból. To się po prostu chce wyć, patrząc, do jakiego
stopnia zeszło na dziady państwo dumnie się określające mianem
"III Rzeczpospolitej".
Rafał A. Ziemkiewicz
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/dziadowskie-panstwo-polskie,1310982
//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Wystąpienie RPO podczas konferencji: „Państwo a Pamięć Ofiar –
Nieupamiętnione Ofiary Zbrodni Wołyńsko-Małopolskiej” – 20 maja 2009 r.
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428197910.pdf
Komunikat PAP - RPO: upamiętnienie Wołynia warunkiem poprawy stosunków
z Ukrainą - 20 maja 2009 r.
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428262360.pdf
Dr Elżbieta Mikos-Skuza, WPiA: "Obowiązki państwa wobec ofiar zbrodni
ludobójstwa w świetle prawa międzynarodowego"
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428305820.pdf
Pismo MSZ w sprawie udziału przedstawiciela MSZ w konferencji:
"Państwo a pamięć ofiar. Nieupamiętnione ofiary zbrodni
wołyńsko-małopolskiej" - 19 maja 2009 r.
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12429087840.pdf
Nieupamiętnione ofiary zbrodni wołyńsko-małopolskiej
Konferencja zorganizowana przez Rzecznika Praw Obywatelskich
Program konferencji: „Państwo a Pamięć Ofiar – Nieupamiętnione
Ofiary Zbrodni Wołyńsko-Małopolskiej”
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428096310.pdf
"Martwi nie mogą wołać o sprawiedliwość, obowiązkiem
żywych jest czynić to za nich. Mam na myśli obowiązki nie
tylko moralne, ale i obowiązki naszego państwa, jego
naczelnych instytucji i specjalnie do tego powołanych
urzędów."
Trwały pokój między Polską a Ukrainą może być budowany
jedynie "w oparciu o historyczną prawdę, potępienie sprawców
zbrodni i oddanie czci ich ofiarom".
"Nic nie usprawiedliwia mordowania ludności cywilnej, nie
usprawiedliwia tego żadna idea i żadna intencja, nawet jeśli
inicjatorzy zbrodni uważali, że kierował nimi ważny cel, jakim
jest wolność i niepodległość narodowa".
Rzecznik Praw Obywatelskich - Janusz Kochanowski
//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Dziadowskie państwo polskie
Urzędnicy państwowi zbojkotowali odbywającą się pod patronatem
Rzecznika Praw Obywatelskich sesję poświęconą ludobójstwu
dokonanemu na polskich (ale także żydowskich, ukraińskich i czeskich)
mieszkańcach Wołynia przez ukraińskich nacjonalistów z OUN/UPA
i organizacji ich wspierających, a także przez ukraińskich SS-manów
z dywizji "Galizien".
Przedstawiciel MSZ odwołał swą obecność w przeddzień spotkania,
kilka godzin później odmówił uzgodnionego wcześniej wystąpienia
odpowiedzialny za państwową ochronę pamięci o walce i męczeństwa
narodu Andrzej Przewoźnik, który mówić miał o problemach związanych
z upamiętnieniem zbrodni i jej ofiar.
Nie wiem, jakie podano oficjalne powody (a co to ma za znaczenie?),
na dziennikarskiej giełdzie szybko pojawiła się informacja, że siłą
sprawczą był ambasador Ukrainy w Warszawie, który wykonał kilka
telefonów z groźbą, że jeśli w obecności wysokich urzędników
państwowych będzie się w Warszawie mówić o zbrodniach ukraińskiego
nacjonalizmu, to on się obrazi.
Wierzę, że tak było - pamiętam, jak w rocznicę zbrodni samo pojawienie
się tegoż samego ambasadora w Sejmie wystarczyło, by marszałek
lękliwie schował pod sukno zgłoszony przez część posłów projekt
upamiętniającej ofiary rzezi rezolucji.
To nie jest skandal. Skandal byłby wtedy, gdyby w taki sposób szarogęsił
się w Warszawie ambasador ruski, niemiecki albo amerykański. To byłby
skandal, bo w skandalu jest jeszcze jakiś sens, nawet jeśli to sens
oburzający. Wiadomo, że jesteśmy cieniasami, a wymienione kraje to
mocarstwa, więc pozwalamy im się kopać w tyłek w imię polityki realnej
("Tutaj można zrobić / historyczny przytyk / że co drugi volksdeutsch / był
real-politik", jak śpiewał Kelus).
Ale kiedy dajemy się ustawiać ambasadorowi państwa miotającemu się
na krawędzi istnienia, reprezentantowi opcji skrajnie nacjonalistycznej,
przez miażdżącą większość narodu ukraińskiego odrzucanej, i wysłannikowi
promującego nacjonalistyczną tradycję prezydenta, którego, wedle
najnowszych sondaży popiera 2 (słownie: dwa!) procent ukraińskich
wyborców - to sam nie wiem, jak to nazwać. To jakaś parodia, nonsens,
paranoja. Ponure żarty, żałosne kpiny. Przyrodzona padalcowatość i
służalczość naszej postkomunistycznej klasy politycznej, łącząca totalny
zanik godności z odruchem korzenia się przed obcymi, zyskała tu wymiar
surrealistyczny.
Ba! My przecież Rosji, mocarstwu wprawdzie tylko regionalnemu,
ale jednak mocarstwu, regularnie się za sprawą prezydenta stawiamy
(w gębie, oczywiście, bo to wszak jedyne, co umiemy). I za sprawą tegoż
samego prezydenta (nie tylko jego, ale w dużym stopniu) dopuszczamy
się podłości, jaką jest współudział państwa w zakłamywaniu, a co najmniej
zamilczaniu jednej z najokrutniejszych zbrodni II wojny światowej, w której
ofiarą obłąkańczej, bliskiej nazizmowi ideologii OUN padło około stu tysięcy
naszych rodaków.
To wszystko do tego stopnia nie ma sensu, że tłumaczyć się daje tylko na
sposób medyczny. Otóż polska elita polityczna, i to w równym stopniu jej
część platformerska jak i pisowska, postkomunistyczna i michnikowa,
słowem, prawie cała - zapadła na schorzenie, które czas pewien temu
pozwoliłem sobie nazwać "juszczenkozą".
Schorzenie to objawia się obsesyjnym popieraniem prezydenta Juszczenki
w przekonaniu, że jest on jedynym gwarantem demokracji na Ukrainie.
Popieraniu tym bardziej obsesyjnym i uporczywym, im bardziej Juszczenko
zdradza swych "pomarańczowych" wyborców i ideały, które głosił, i im
bardziej się uzależnia od skrajnie radykalnych partyjek pogrobowców
SS-Galizien i UPA. Jednym z efektów tej epidemii juszczenkozy jest,
że gdy niby "pomarańczowy", a w istocie od dawna już brunatny Juszczenko
stawia pomniki zbrodniarzom, to przedstawiciele państwa polskiego
ochoczo w tym mu pomagają, wierząc, że przez recydywę faszyzmu
wiedzie droga do zdemokratyzowania Ukrainy i ciągnięcie jej do Europy.
To skutek najbardziej oburzający, bolesny, ale i tak, jako przynależny do
sfery symboli, w sumie nie najbardziej zgubny w skutkach. Z punktu widzenia
polityki najgorsze jest to, że - podobnie zresztą jak w wypadku Litwy, choć
tam skala problemu jest daleko mniejsza - ugłaskiwanie nacjonalistów
poprzez entuzjastyczne popieranie ich antypolskich szaleństw dało ten
skutek, iż ukraińscy politycy uważają, że poparcie Polski należy im się
jak przysłowiowemu psu buda, że jest niezmienne, a skoro tak, to nie
trzeba się z Polską liczyć zupełnie i niczym jej za to poparcie płacić.
Plują więc na nas z piątego pietra i wręcz się z głupich Lachów śmieją.
Kibice tej żałosnej "real-politik" nie przestają przekonywać, że ustępowanie
przed coraz bardziej rozzuchwalonym ukraińskim nacjonalizmem to wymóg
geopolityczny, ale co niby tym ustępowaniem udało się załatwić, nikt nie
umie powiedzieć. Bo nie załatwiono niczego. Tchórzostwo nikomu nie
imponuje, niczego nie załatwia, tylko rozzuchwala.
Powtórzę - boli mnie, gdy Polska płaszczy się przed wielkimi tego świata.
Ale gdy płaszczy się przed żałosnym bankrutem i jego rzezimieszkami,
to już jest więcej niż ból. To się po prostu chce wyć, patrząc, do jakiego
stopnia zeszło na dziady państwo dumnie się określające mianem
"III Rzeczpospolitej".
Rafał A. Ziemkiewicz
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/dziadowskie-panstwo-polskie,1310982
//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Wystąpienie RPO podczas konferencji: „Państwo a Pamięć Ofiar –
Nieupamiętnione Ofiary Zbrodni Wołyńsko-Małopolskiej” – 20 maja 2009 r.
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428197910.pdf
Komunikat PAP - RPO: upamiętnienie Wołynia warunkiem poprawy stosunków
z Ukrainą - 20 maja 2009 r.
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428262360.pdf
Dr Elżbieta Mikos-Skuza, WPiA: "Obowiązki państwa wobec ofiar zbrodni
ludobójstwa w świetle prawa międzynarodowego"
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12428305820.pdf
Pismo MSZ w sprawie udziału przedstawiciela MSZ w konferencji:
"Państwo a pamięć ofiar. Nieupamiętnione ofiary zbrodni
wołyńsko-małopolskiej" - 19 maja 2009 r.
http://www.rpo.gov.pl/pliki/12429087840.pdf
--
cdn
* Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie *
Wydarzyło się 65 lat temu
http://65-lat-temu.salon24.pl/
cdn
* Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie *
Wydarzyło się 65 lat temu
http://65-lat-temu.salon24.pl/